[off topic] Praca zdalna w 50°C. Czy jest tu jakiś cwaniak?

No dobra. Przyszedł czas na pierdoły. Tunezja. 50 stopni Celsjusza. Da się? Powiedziałbym, że nie, ale… „Jeden rabin powie tak, inny rabin powie nie”.

Od dziecka się śmieję, że urodziłem się w złym kraju. I mówiąc to mam na myśli temperaturę, a nie wolność słowa czy koszty życia. Nie będziemy się tu zagłębiać w politykę. Po prostu 50°C nie robi na mnie wrażenia. I wiem, że odezwie się teraz masa ludzi, która powie „chyba Cię pogrzało”, ale ja stabilnie odpowiem „jak jest wiatr to nawet jest zimno”.

Ale do brzegu. Praca zdalna.

40-50°C to jest ciepło, nie będę ukrywać i PRACA w tej temperaturze na plaży, na krześle hotelowym, nie jest IDEALNYM miejscem do pracy, ALE!

Pracowałem z Cypru w lipcu przy 34-25°C i… było lepiej niż w biurze w Malmö z klimą. Serio! Jak jest wena to nie ma DLA MNIE różnicy czy jest 20°C czy 40°C. Wena robi robotę.

„Dajesz radę tak pracować?”

To jest bardzo częste pytanie. Ludzie pytają mnie:

Jak to jest nie mieszkać w jednym miejscu?
Nie męczysz się podróżami?
A jak z pracą? Nie przeszkadza im?
Nie za gorąco? Nie masz ochoty odpocząć i pływać w ocenie/morzu/basenie?

I tak dalej i tak dalej…

Moja odpowiedź jest zawsze jedna.

„Nie, nie męczy mnie to. Nie nie jest za ciepło. Mnie moja firma rozlicza z pracy, a nie dupogodzin. TAK, mam ochotę popływać zamiast pracować. I to robię!”

Jedni idą na zdalnej pracy sprzątać mieszkanie, inni na zakupy, jeszcze inni spać lub power nap, a ja idę się kąpać! Moja przerwa. Moje 20 min. Robię co chcę! I to mnie motywuje. A to, że moja firma cieszy się ze zmotywowanego pracownika, to leszcze lepiej!